
Niedawno wpadły nam w ręce kable zasilające Helion EC5600 i EC5700. Wkrótce potem jednak wypadły, bo kolega ManInTheMiddle, który uprzejmie wypożyczył je nam do zabawy, prosił o możliwie prędki ich powrót do domu. Mieliśmy więc niecałe trzy tygodnie na szybki rzut uchem. Według niego te modele mogą być warte naszej uwagi, bo “efekty soniczne przerosły oczekiwania”, jak stwierdził. Przynajmniej jak na kable z tego przedziału cenowego. Kolega niejeden system już miał (i ma) i z niejednej gliny ulepionych akcesoriów słuchał, zatem jego opinie bierzemy raczej na poważnie. EC5700 używał do zasilania przedwzmacniacza i odtwarzacza, zaś EC5600 do wzmacniacza; w torze były wymiennie sieciówki Verastarr Silver Signature i Gutwire SP-8. Niestety nie mógł ich sprawdzić ze swoimi monoblokami Technical Brain TBP-Zero, bo te mają kable sieciowe wlutowane na stałe. Swoją drogą te japońskie monobloki wydają się być techniczną awangardą w high-endzie i mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli szansę bliżej się z nimi zapoznać.
M: Jedno trzeba dodać odnośnie przeznaczenia kabli. Według producenta Helion EC5700 jest desygnowany do zasilania “wszelkich źródeł dźwięku i obrazu” (czyli generalnie do urządzeń o niskim i stałym zapotrzebowaniu na moc), a EC5600 uzupełnia go od strony zasialania pozostałych urządzeń w systemie, czyli dowolnych wzmacniaczy, końcówek mocy, amplitunerów, głośników aktywnych itd.
K: Mimo tego rozróżnienia EC5700 może – przynajmniej według danych – przenosić moc do 3450W, a więc w tym rozgraniczeniu funkcji nie chodzi o dopuszczalną moc dla danego przewodu, a raczej o koncepcję jego budowy i zasady działania.
M: Właśnie kilka rzeczy w tej koncepcji jest nietypowych, powiedziałbym nawet, że unikalnych. Po pierwsze – przewody są lutowane do wtyków. Niby lutowanie to nic niezwykłego, lutowana jest przecież cała elektronika, wszystkie kable sygnałowe i większość głośnikowych, ale jakoś o lutowanych sieciówkach nie słyszałem dotąd.
K: Co do wyższości lutowania nad skręcaniem lub odwrotnie to są różne opinie. Jedni mówią, że lepiej skręcać, bo nie ma dodatkowego metalu (cyny) na złączu, a takie “duże” luty trudno dobrze zrobić bez przegrzewania materiałów, mogą powstawać zimne luty itp. A poza tym w systemie i tak obecne są styki między interkonektami a urządzeniami, więc usunięcie jednego dodatkowego styku zapewne niewiele zmieni.
Inni kontrargumentują, że cyna i tak jest w torze, bo przecież wszystkie podzespoły są lutowane cyną – na płytkach drukowanych widać setki takich lutowań – i że luty nie mają takiej tendencji do korozji, jak połączenia stykowe – ściskane. Metal, taki jak miedź, srebro, mosiądz w kontakcie z powietrzem zawsze po pewnym czasie zacznie pokrywać się różnymi związkami z tlenem, ozonem, siarką itd. Tworzy się więc warstwa izolacyjna, albo półprzewodnikowa, która obniża jakość złącza. Pojawiają się szumy kontaktowe, niepewność styku, jego zwiększony opór, asymetria/efekt prostowniczy (gorzej przewodzi w jednym kierunku, niż w drugim). Dla audiofila brzmi to jak horror… W lutowaniu powyższych metali widać więc sens; zdaniem zwolenników lutowania lepsze będzie zlutowane połączenie miedzianego przewodu z mosiężnym stykiem, niż zastosowanie w tym miejscu śruby albo mechanicznego zaciśnięcia.
M: Trudno w tym momencie nie zauważyć, że w przypadku grubych przewodów względy ekonomiczne skłaniają wytwórców do wyboru zacisku, a nie lutowania. Analogiczne względy przemawiają za lutowaniem przewodów cienkich i elementów elektronicznych.
K: Dodałbym, że trochę inaczej wygląda temat styków interkonektowych czy głośnikowych. Tam są łączone zazwyczaj inne pierwiastki pokrywające element stykowy – złoto, rod bądź nikiel. Te metale nie są aż tak podatne na tworzenie związków z innymi substancjami, jak goła miedź, czyste srebro czy mosiądz/brąz stosowane w stykach kabli zasilających. Ich powierzchnia pozostaje wolna od tlenków, siarczków i innego szajsu przez bardzo długi czas (dopóki się nie zetrze hehe – M.). Więc tu lutowanie niewiele by zmieniło, styk i tak powinien być pewny i bezszumny. Choć stykofobianie mimo wszystko lutują co się da – od gniazda w ścianie po kolumny 🙂
M: Tak, przypomina mi się tu mój znajomy Groobson, który ma przylutowany wzmacniacz do kabli 230V w ścianie. Wspomniane wcześniej końcówki Technical Brain (cena 80 000 USD…) mają przewody zasilające wlutowane na stałe, jak więc widać rozwiązania tego rodzaju stosuje się nawet w urządzeniach seryjnych (z wysokich półek).
Ale może te rozważania zostawny na inny raz, teraz zaś wrócę do kabli Helion EC. A więc po drugie – we wtykach umieszczono elementy filtrujące, które “kondycjonują” w pewnym stopniu prąd i ograniczają przepięcia. Więc to już nie jest sam kabel z wtykami, ale – jak to nazwano – Power Conditioning Cord.
K: Może to być ciekawa idea, zwłaszcza gdy nie ma kondycjonera w systemie. Mamy wtedy takie mini-filtry do każdego urządzenia. Coś dla tych, którzy za ulepszaczami prądu nie przepadają [znaczące chrząknięcie].
M: Ależ ja jestem za tym, by zasilać elektronikę najlepszej jakości prądem, bo to on przetwarzany jest na to, co otrzymują głośniki! Z byle jakiego surowca wyjdzie byle jaki dźwięk – tak to widzę. Tylko sposób, w jaki to się obecnie robi jest daleki od tego, co jest sensowne i naprawdę ważne. Funkcjonowałem w wielu studiach nagraniowych i nigdzie nie było sytuacji, by obwód sieciowy był pominięty. Były transformatory separacyjne, była oddzielna faza, było podtrzymanie napięcia sinus, był balansowany przesył. Kondycjonery “konsumenckie” tego wszystkiego najczęściej nie oferują. Nie mówię, że są nieprzydatne, tylko ich działanie jest wycinkowe i pomija kilka najistotniejszych elmentów.
K: …a po trzecie?
M: Po trzecie – to niby szczegół, ale świadczy o dbałości o optymalne rozwiązania: elementy kontaktowe są rodowane, zaś styk uziemienia – złocony. Ma to związek z napięciami i prądami spotykanymi w tych żyłach: gorąca i zimna przewodzi całą moc, uziemiająca tylko jakieś miliampery i pojedyńcze wolty – co najwyżej, w końcu to tylko żyła ochronna. A materiał styku musi być odpowiedni dla danego zastosowania, według Heliona rod jest lepszy dla dużych napięć, a złoto dla małych.
K: Jest jakieś “po czwarte”? Bo jeśli nie, to ja proponuję więcej nie babrać się w detalach, a przejść do działania.
M: Jeśli chodzi o działanie pasywne (odsłuch) – to jestem “za”.
K: Dla mnie typowym problemem przy ocenie akcesoriów jest oddzielenie tego, co wnosi (lub nie wnosi) dany gadżet od tego, co oferuje sam system.
M: Jak dla mnie to każdy “gadżet” jest tego systemu częścią; chyba nigdy nie uda się odizolować brzmienia pojedyńczego komponentu od całości, bo nie da się posłuchać samych kolumn czy tym bardziej samego kabla…
K: Ej, sam przecież znasz specjalistów, którzy potrafią powiedzieć jak brzmią oporniki w zwrotnicy czy śrubki we wzmacniaczu.
M: Od znajomości z takim jednym specjalistą to się nie wykręcę, hehe.
K: Nie wiem dlaczego miałbyś chcieć?
M: Z jakim przestajesz…
K: …powiedział ten, który za chwilę będzie rozwodził się nad transparentnością i trójwymiarowością brzmienia kabla zasilającego.
M: Sibelius powiedział: “dla mnie muzyka zaczyna się tam, gdzie kończy się słowo”. To jest przekleństwo i urok tego hobby, że opis wrażeń odsłuchowych jest zasadniczo niemożliwy. Ale robimy co możemy [patrzy z rezygnacją na kable].
K: To wykręt niegodny audiomaniaka XD
T w o y e a r r s l a t e r r
M: Nie wiem czy to sugestia kolegi ManInTheMiddle, ale moje zdanie jest zbliżone do jego opinii. Dźwięk całości zdecydowanie zyskuje, aczkolwiek muszę dodać, że skala tych zmian jest milimetrowa. Czy zmiany są korzystne? Niemal zawsze tak. Czy usłyszałbym w ślepym teście różnicę w brzmieniu względem moich obecnych Kubala&Sosna Elation? Jestem przekonany, że tak, jeśli miałbym możliwość odsłuchu przez dłuższy czas, przyzwyczajenia się do jednej konfiguracji i potem zmiany na drugą. W każdym razie wpinanie tych kabli do mojego systemu jest zdecydowanie przyjemniejsze, niż konieczność ich – pardon za słowo – wypięcia celem zwrotu właścicielowi.
K: Z jednym się raczej nie zgodzę – że to tylko sugestia ManInTheMiddle, przynajmniej w moim wypadku. U siebie mogłem je porównać z Furutech Power Reference, Isotek Optimum i Accuphase APL 1, wszystko podpięte do Power Wedge 216p. O ile mocną stroną Furutecha jest głębia sceny i rozmach, Isotek oferuje ponadprzeciętną witalność i spójność, a Accuphase odbieram jako detaliczny i stabilny, choć może trochę zbyt suchy, to Helion EC5600/EC5700 wydaje się świeży i rozdzielczy, z czytelną linią basu i dobrą równowagą tonalną.
M: Dość często zdarza się, że różne przewody, które muszą przewodzić spore prądy (głośnikowe, zasilające) wywołują efekt uboczny przytkania systemu, takiego stępienia największych skoków dynamiki, jakby szklanego pułapu. Tu tego nie zauważyłem, podobnie zresztą jak i w wypożyczonych Neel N14E Gold i Siltech Triple Crown. Czy można to powiązać z bardzo dużą średnicą użytych przewodników? Spodobała mi się też przejrzystość i pozytywna ingerencja w sam najwyższy skraj pasma, jakby odfiltrowane zostały drobiny piasku i ślady chropowatego nalotu. Najwyraźniej wbudowane filtry spełniają swoją rolę.
K: Nie będę mówił, że “w tej cenie to…”, bo kwestia jest otwarta i umowna. Na tle kabli zasilających, które są dostępne w sklepach Helion EC5600 i EC5700 cenowo plasują się gdzieś tak w środkowych przedziałach. Biorąc pod uwagę raczej niekonwencjonalne, a moim zdaniem uzasadnione logicznie (jak lutowanie czy rodowanie/złocenie) i brzmieniowo (jak specjalizacja – dedykowany kabel dla źródel i inny dla wzmacniacza) aspekty budowy przewodów oraz dodatkowo funkcję zabezpieczająco-filtującą spodziewałbym się, że wyłożyć musiałbym co najmniej 8000-12000zł za półtorametrowy odcinek.
M: Nie mam wątpliwości, że komercyjne serwisy w tym momencie wydawałyby okrzyki zachwytu, przyznawały nagrody roku, rekomendacje redakcji itp itd. W moim odczuciu przewody EC5600/EC5700 nie są wzorem neutralności, konceptem idealnym czy akcesorium wyróżniającym się do tego stopnia, by polecać je bez żadnych zastrzeżeń.
Ale są całkiem blisko.
Helion EC5600 i EC5700 Power Conditionig Cord
6850 zł / 6850 zł
- lutowane złącza
- rodowanie i złocenie
- zintegrowana filtracja i ochrona - PCC
- rozdzielenie funkcji dla źródeł (EC5700) i wzmacniaczy (EC5600)
- klasa wtyku od strony urządzenia mogłaby być lepsza
Opis: Przewody zasilające 230V klasy Power Conditioning Cord.
Helion EC5600 – przeznaczenie ogólne i dla wzmacniaczy, Helion EC5700 – dla źródeł dźwięku i obrazu.
Rodowane styki prądowe, złocone styki ochronne.
Przewody lutowane do wtyczek.
Przekrój żył prądowych: 2 x 5mm2 plus żyła uziemiająca i miedziany oplot ekranujący. Wtyki zawierają elementy pasywne przeciwzakłóceniowe i przeciwprzepięciowe.
Wymiary i waga: Długość 150 cm, waga brutto 980g / szt.
Wykończenie: Kolor czarny.
Cena: 6850zł (150 cm).
Producent i pochodzenie: Helion, ul. Poznańska 21/11, 00-685 Warszawa, tel. 601258784. Wyprodukowano w Polsce.
Strona producenta [aktualizacja 2016]: www.helionpowerstudio.com