
Młoda, polska firma wytwarzająca zespoły głośnikowe (choć nie tylko) doczekała się recenzji w prasie drukowanej:
Propozycja przetestowania produktów Graj-Endu przyszła do nas wraz z deklaracjami o wyjątkowości i zjawiskowości tego, z czym będziemy mieli okazję się spotkać. Czasami zastanawiam się tylko, czy producent się zgrywa, czy rzeczywiście wierzy, że odkrył Amerykę.(…) W naszej branży takich proroków jest co niemiara, a wyznawców mają bez liku.(…) Adres firmy też jest egzotyczny. Szacunek nie tylko dla wysiłków, ale i dla rezultatów, jakie udało się osiągnąć w takim miejscu na ziemi! Może pięknym, ale jakże dalekim od wszelkich “centrów”. Osowicze 64a, 16-010 Wasilków.
— Andrzej Kisiel, Audio
Czy ten kpiący ton ma podłoże tylko w słabo maskowanym poczuciu wyższości warszawskiego redaktora? Czy może ma jakiś związek z tym, że grajendowe produkty ze wsi Osowicze nieopodal Wasilkowa pod Białymstokiem zadomowiły się na krajowym rynku, a koncepcja uzyskała spory rezonans i jest czymś wyjątkowym na tle wielu krajowych konstrukcji, także tych autorstwa samego Andrzeja Kisiela – alter ego jednoosobowej firmy AkustyK?
K: Myslę, że oczekiwanie entuzjazmu lub choćby tylko szczerej przychylności od właściciela konkurencyjnej firmy produkującej zestawy głośnikowe to przesada. Inna sprawa, że na takiego stronniczego recenzenta zgodzić się musiał szef Graj-Endu. Zważywszy na oficjalną deklarację na stronie Akustyka:

Nasi konstruktorzy są autorami nie tylko wielu doskonałych projektów, ale i wielkiej liczby artykułów w prasie specjalistycznej. Stale współpracujemy z miesięcznikiem Audio, biorąc udział w testowaniu najlepszych zespołów głośnikowych z całego świata.
— Andrzej Kisiel, AkustyK
– trudno mniemać, by pan Cezariusz nie wiedział, że Andrzej Kisiel to… Andrzej Kisiel.
M: Nie byłbym taki pewien, bo Andrzej Kisiel z AkustyKa od pewnego czasu zaciera tropy łączące go z Andrzejem Kisielem z Audio, np. usunął ze swojej strony treść, którą powyżej cytujesz i wszelkie odniesienia do miesięcznika Audio i firmy ESA.
Kondensatory są wielkie, olejowe (…). Ciekawostka dla miłośników militariów – w Grajpudłach Numer Jeden są ponoć jeszcze lepsze, jak usłyszałem od konstruktora, z “zapasów Wehrmachtu z 1943 roku”… Nie wiem, czy to wiadomość dobra czy zła, bo dlaczego zapasów tych nie wykorzystano do 1945? Poza tym po najlepszych kondensatorach z tamtej epoki spodziewałbym się, że będą pochodzić z zaopatrzenia Waffen-SS – ci dostawali prima sort…
— Andrzej Kisiel, Audio
K: Założę się, że gdyby Andrzej Kisiel współpracował nie ze Scan-Speakiem, a z Wehrmachtem, to nie byłoby wątpliwości, czy to wiadomość dobra czy zła 🙂
M: Sugestia, że z kondensatorami jest coś nie tak, bo pozostały niewykorzystane w czasie wojny jest krzywdząca. Żadna armia, a na pewno nie niemiecka uchodząca za najsprawniejszą machinę wojenną tamtego czasu, nie pozwoliłaby sobie na zużycie absolutnie wszystkich zapasów, nawet w obliczu całkowitej klęski. Niedowiarkom polecam zapoznanie się z hasłem “zet-eny”, czyli zapasy nienaruszalne. Zresztą nawet rozkaz zużycia wszystkiego pozostałby bezskuteczny z racji ograniczeń logistycznych w ostatnich dniach wojny. Do dziś na poddaszach i w szopach na terenach zajmowanych kiedyś przez Niemcy znajdowane są rozmaite podzespoły z czasów III Rzeszy, pod koniec lat dziewięćdziesiątych znaleziono np. skrzynie z triodami typu 211 w Grecji, a niedawno nawet zapas kompletnych zespołów tylnego koła do Focke-Wulfa 190. Z jakością znalezisk nie było problemu, bo lampy wykorzystano we wzmacniaczach audio, a koła – w latających replikach samolotu. Poza tym nie istnieją dowody, że Waffen-SS otrzymywała lepsze zaopatrzenie od oddziałów Wehrmachtu (a być może było wręcz odwrotnie), istnieją publikacje na ten temat. Ja rozumiem, że to jest wiedza wykraczająca poza zakres, jakiego oczekujemy od audiorecenzenta, ale “wyzłośliwianie się”, którego punktem wyjścia nie są uchybienia Graj-Endu, a ignorancja pana redaktora jest…
K: Odbiegliśmy chyba trochę od tematu.
M: Graj-End nie może narzekać na brak zainteresowania jego unikalnymi produktami. Uznano jedynie, że nazwy wyrobów i sama marka wymagają zmian, gdyż od niedawna nie mamy już do czynienia z Grajpudłami, Grajkablami itd.
Kolumny przemianowano na Holophony, zniknęły też Grajkable (a właściwie ich nazwa), a sama firma Cezariusza Andrejczuka każe nazywać się Avatar Audio, która to nazwa zastąpiła dawny Graj-End.
Nietuzinkowa nazwa była potężnym wyróżnikiem, a nagłówki artykułów w stylu To nazwa kolumn, to nie żart, napędzały reklamową machinę. Czy kolejne XYZ Audio nie zniknie w zalewie miliona innych producentów?
Może to obawa na wyrost, bo Graj-End – pardon, Avatar Audio – już wyróżnia seryjne stosowanie w nowych wyrobach podzespołów wytwarzanych przed wieludziesięciu laty, takich jak głośniki, kondensatory, kable itp.
Trudno powiedzieć, na jaki czas wystarczy zapas przetworników z lat 50-tych i 60-tych oraz – stosowanych ponoć w najdroższych modelach kolumn – elementów biernych z wojennych zapasów Wehrmachtu. Zainteresowanym nie radziłbym więc zwlekać z decyzją. Niedoszli kupcy obrazów van Gogha też później pluli sobie w brody.
A tak zupełnie poważnie, to wydaje mi się, że traktowanie lekceważąco koncepcji proponowanych przez Avatar Audio tylko dlatego, że nie powstały w jakiejś dużej aglomeracji albo nie powielają sprawdzonych schematów jest poważnym błędem. Do źródła dociera się płynąc pod prąd…
Czy tam widać tekst Сделано в СССР? Ten napis to już historia Achtung, achtung! Holofonen kommen!
Więcej: http://avatar-audio.com/o-nas/
Najnowsze komentarze